Pierwszy chleb nie udał mi się wcale a wcale (stąd nie ma go na blogu). Przywarł z siłą Tytana do papieru do pieczenia i aby go skosztować należało wydzióbywać go w blaszki. Bogatsza o popszednie doświadczenia tym razem blaszkę wysmarowałam olejem. Wyszedł smaczny. Nieco niski ale smaczny. Następnym razem będzie lepiej ^^
Jak zrobić zakwas….
Jest to proces trwający parę dni i w porze letniej zaopatrująca naszą kuchnię w muszki octówki- stąd my musimy się zaopatrzyć w preparat neutralizujący je (ja miałam taki do kontaktu). Robi się zakwas jednak banalnie prosto!!!
Potrzebujesz
- słoik
- mąkę żytnią co najmniej 1000
- wodę
Do słoika wsypujemy 3 łyżki mąki, zalewamy taką samą ilością wody- mieszamy. Odstawiamy na 12 godzin. Po 12 godzinach dosypujemy kolejne 3 łyżki mąki i wodę- mieszamy i odstawiamy. Czynność tą powtarzamy przez4 dni- ja robiłam prawie tydzień- chciałam mieć nieco więcej. Początkowo myślałam że zakwas mi się zepsuł, ale nic z tych rzeczy! Teraz jego reszta stoi w lodówce oczekuje na kolejną produkcję 😉
Produkcja chleba
Na początek trzeba zrobić zaczyn tj. 12 godzin przed rozpoczęciem produkcji „dokarmić” nasz zakwas mąką i wodą.
Szklankę takiego zakwasu łączymy z 1.5 szklanki mąki ( w moim przypadku pszennej). Dodajemy sól, 2 łyżki oliwy– wyrabiamy. Odstawiamy na 4 godz. w misce co godzinę wyrabiając kulkę parę razy. Po tym czasie wkładamy ciasto do wysmarowanej olejem blaszki i odstawiamy do wyrośnięcia na kolejne 4 godziny- powinno podwoić swoją objętość.
Pieczenie
Pierwsze 10 min pieczemy w 220 stopniach. Następne 40 min w 200 stopniach. Ja górę chleba spryskałam podczas pieczenia obficie wodą- gdzieś wyczytałam że dzięki temu skórka nie jest aż tak twarda ^^- ile w tym prawdy nie wiem =^^=.
Zachęcam do pieczenia chleba- ja się bałam bardzo! Wcześniej miałam już 2 zakwasy które wyrzuciłam (!!!) a diabeł nie okazała się ani trochę straszny!